09 września 2012

Pan na wysięgniku :)

 Pewnego dnia wracając ze spaceru ul. Becka przytrafiła mi się zabawna historyjka. Tak sobie idę i nagle słyszę głos wołający "Proszę pani, proszę pani". Rozglądam się i nie widzę nikogo. Jeszcze raz słyszę "Proszę pani, proszę Pani". Patrzę przede mną pan na wysięgniku (takim przy billboardzie - przyklejał nowy plakat). I to właśnie on, i właśnie mnie wołał :) Nikogo innego nie było w okolicy.
- Czy mogłaby mi pani pomóc? - pyta mnie.
- Jasne, jeśli tylko będę potrafiła - odpowiadam.
- Prosiłbym panią o wciśnięcie takiego dużego przycisku na tablicy.
Rozglądam się.
- Musi tu Pani od tej strony samochodu podejść.
Odstawiłam i przyblokowałam wózek, tak by mieć dziecko na widoku. Podeszłam od drugiej strony samochodu. Pan wyjaśnił mi gdzie ta tablica z dużym przyciskiem.
- Pani się nie boi - powiedział i momentalnie się uśmiechnął.
Wcisnęłam. I w tym momencie uruchomił się samochód.
Okazało się, że jak pan stał na wysięgniku, to zgasł mu samochód. No a zgaszony samochód nie pozwalał mu na manewry wysięgnikiem. Biedny tak stał i czekał na przechodnia, by móc obniżyć wysięgnik i  z niego zejść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz