Bank. Przed bankiem schody. Nie jeden, nie dwa,...... Obeszłam budynek. Podjazdu brak. Wkurzam się. Dobra znów łup, łup, łup, i weszłam z wózkiem po schodach pod drzwi banku. Znów na myśl mi przychodzi osoba na wózku... hmmm.
wejście do banku (jedyne)
Schody to nie jedyna "przeszkoda" przy chęci wejścia do banku. Kolejna to drzwi obrotowe. W drzwi mieszczę się na styk, unosząc lekko tył wózka. Przypomnę, że mam wózek typu "parasolka". Wózek z gondolą by tu nie wszedł.
Drzwi obrotowe nie były końcem "przygód" z tym bankiem. Weszłam. Prawie już jestem przy okienku, a tu starszy pan z przyczepioną tabliczką "ochrona" na lewej kieszonce koszuli podniesionym głosem krzyczy do mnie, że trzeba było zadzwonić. Zapytałam grzecznie dlaczego na mnie krzyczy i skąd miałam wiedzieć, że jest gdzieś dzwonek i mogę zadzwonić. On dalej, że to jego obowiązek, i że trzeba było dzwonić. Nadal nie wiem gdzie ten dzwonek. Wychodząc z banku, będąc na dole schodów przyjrzałam się i nie widziałam stamtąd ani dzwonka, ani jakiejś widocznej informacji, że osoby na wózkach, czy z wózkami mają tu i tu dzwonić.
Z banku wyszłam jakimś wyjściem służbowym, którym mnie wspomniany pan ochroniarz wyprowadził. To pozwoliło ominąć wspomniane "przeszkody". Na do widzenia owy pan chciał mi dać swój numer telefonu, bym następnym razem do niego zadzwoniła, jak będę chciała wejść do banku :)