30 września 2012

Schody

Bank. Przed bankiem schody. Nie jeden, nie dwa,...... Obeszłam budynek. Podjazdu brak. Wkurzam się. Dobra znów łup, łup, łup, i weszłam z wózkiem po schodach pod drzwi banku. Znów na myśl mi przychodzi osoba na wózku... hmmm.

wejście do banku (jedyne)  

Schody to nie jedyna "przeszkoda" przy chęci wejścia do banku. Kolejna to drzwi obrotowe. W drzwi mieszczę się na styk, unosząc lekko tył wózka. Przypomnę, że mam wózek typu "parasolka". Wózek z gondolą by tu nie wszedł.

Drzwi obrotowe nie były końcem "przygód" z tym bankiem. Weszłam. Prawie już jestem przy okienku, a tu starszy pan z przyczepioną tabliczką "ochrona" na lewej kieszonce koszuli podniesionym głosem krzyczy do mnie, że trzeba było zadzwonić. Zapytałam grzecznie dlaczego na mnie krzyczy i skąd miałam wiedzieć, że jest gdzieś dzwonek i mogę zadzwonić. On dalej, że to jego obowiązek, i że trzeba było dzwonić. Nadal nie wiem gdzie ten dzwonek. Wychodząc z banku, będąc na dole schodów przyjrzałam się i nie widziałam stamtąd ani dzwonka, ani jakiejś widocznej informacji, że osoby na wózkach, czy z wózkami mają tu i tu dzwonić. 

Z banku wyszłam jakimś wyjściem służbowym, którym mnie wspomniany pan ochroniarz wyprowadził. To pozwoliło ominąć wspomniane "przeszkody". Na do widzenia owy pan chciał mi dać swój numer telefonu, bym następnym razem do niego zadzwoniła, jak będę chciała wejść do banku :)

20 września 2012

Komunikacja miejska

Muszę większość kierowców autobusów pochwalić, jeśli chodzi o podjeżdżanie na przystanek, gdy "operator" wózka dziecięcego ma WSiąść do autobusu. W większości przypadków, kiedy kierowca autobusu widzi wózek dziecięcy na przystanku, podjeżdża jak najbliżej krawężnika i stając na przystanku opuszcza zawieszenie, aby łatwiej było wjechać wózkiem do pojazdu. Niestety przy WYSiadaniu już jest gorzej. Większość autobusów, którymi podróżowałam, niestety już nie podjeżdża tak blisko krawężnika i nie opuszcza nadwozia, kiedy jestem w autobusie. A wtedy, przy wysiadaniu nie zawsze wózek da się umieścić od razu na krawężniku, kółka wózka potrafią wejść między autobus i krawężnik. Wysiadanie trwa dłużej niż by tego chciał kierowca, czy "operator" wózka dziecięcego. W związku z tym, czasami powstają niepotrzebne nerwy.
Raz, kiedy pewien kierowca, właśnie tak dalej stanął, kółka od wózka mi się zaklinowały między autobusem a krawężnikiem. Nagle kierowca zaczął opuszczać zawieszenie, poczułam opór na kółkach, nie mogłam ruszyć wózkiem w żadną stronę. Szczęśliwie w odpowiednim momencie krzyknęłam i kółka nie zdążyły się wykrzywić Innym razem  zdarzyło mi się, że wysiadając wyprowadziłam wózek z autobusu, jedną nogą byłam na chodniku, a na drugiej nodze zamknęły mi się drzwi autobusu.... Szczęśliwie udało mi się nogę wyszarpnąć.Kierowca nawet na chwilę nie przystanął i nie spojrzał czy wszystko w porządku. Eh!!!
Oprócz kierowcy w autobusie są inni podróżujący. Niestety (w tym poście to słowo góruje), po pierwsze nie zawsze chcą ustąpić miejsca przeznaczonego na wózek, trzeba prosić i to czasami parę razy. No, a jeśli chodzi o pomoc przy wnoszeniu czy wynoszeniu wózka, to wszyscy się spieszą albo są głusi :) Owszem zdarzają się osoby z chęcią pomocy, ale jest to garstka. Niestety nie mam zdjęć min osób poproszonych o pomoc przy przeniesieniu wózka, a dużo by pokazały :)

16 września 2012

Bobrowiecka

Bobrowiecka, mała uliczka na dolnym Mokotowie (Sielce). Dużo się na niej dzieje. Jest tu i uczelnia, i przedszkole, i szkoła, i biurowiec, i centrum medyczne i centrum handlowe, jaki i bloki mieszkalne. Spacerując tą uliczką, dość krótką, pomimo nowych budynków i dość częstych remontów natknąć się można na przeszkody. Pomijam nierówny chodnik. Dość dużą przeszkodą dla "operatorów" wózków dziecięcych czy dla niepełnosprawnych, jest parkowanie. Na tej ulicy, mam wrażenie, parkuje więcej samochodów niż może ona zmieścić. Nie będę się rozpisywała w tym poście na temat  parkowania, bo poświęcę temu osobny post. Kolejnymi "przeszkodami" są krawężniki. Jeden, można powiedzieć wielkości kółka od wózka typu parasolka, tuż przy prywatnej uczelni, u zbiegu ulicy Kierbedzia i tytułowej ulicy.

Innym newralgicznym punktem był kolejny krawężnik, który niedawno został zmieniony w chodnik. I to się chwali. Niedawno właściwie zastępował część chodnika. Idąc wzdłuż muru przy centrum medycznym ukazywał się wjazd do takowego. O dziwo między wjazdem a wyjazdem nie było chodnika a coś w rodzaju wysepki z trawniczkiem. Można było to coś ominąć przechodząc z wózkiem przez teren centrum medycznego, bądź po jezdni :) Od niedawna jazda jest łatwiejsza, bo mamy brakującą część chodnika :) Oby więcej takich zmian wszędzie.

tak wygląda teraz, wcześniej była 
trawka i krawężniki z obu stron

09 września 2012

Pan na wysięgniku :)

 Pewnego dnia wracając ze spaceru ul. Becka przytrafiła mi się zabawna historyjka. Tak sobie idę i nagle słyszę głos wołający "Proszę pani, proszę pani". Rozglądam się i nie widzę nikogo. Jeszcze raz słyszę "Proszę pani, proszę Pani". Patrzę przede mną pan na wysięgniku (takim przy billboardzie - przyklejał nowy plakat). I to właśnie on, i właśnie mnie wołał :) Nikogo innego nie było w okolicy.
- Czy mogłaby mi pani pomóc? - pyta mnie.
- Jasne, jeśli tylko będę potrafiła - odpowiadam.
- Prosiłbym panią o wciśnięcie takiego dużego przycisku na tablicy.
Rozglądam się.
- Musi tu Pani od tej strony samochodu podejść.
Odstawiłam i przyblokowałam wózek, tak by mieć dziecko na widoku. Podeszłam od drugiej strony samochodu. Pan wyjaśnił mi gdzie ta tablica z dużym przyciskiem.
- Pani się nie boi - powiedział i momentalnie się uśmiechnął.
Wcisnęłam. I w tym momencie uruchomił się samochód.
Okazało się, że jak pan stał na wysięgniku, to zgasł mu samochód. No a zgaszony samochód nie pozwalał mu na manewry wysięgnikiem. Biedny tak stał i czekał na przechodnia, by móc obniżyć wysięgnik i  z niego zejść.

06 września 2012

urząd

Zrobiłam sobie pewnego dnia "prosty" spacer. Bardzo prosty. Rozciągał się od ul. Andersa - dokładnie od Urzędu Stanu Cywilnego m. st. Warszawy po Pl. Konstytucji. W USC skorzystać chciałam z łazienki, by przewinąć dziecko. No i niespodzianka. Piękny, nowoczesny urząd, a łazienka tak "duża", że wózek typu parasolka ledwo się zmieścił. Ja już nie miałam za bardzo jak tam stać. No i przewijaka brak. Przed urzędem i kinem Muranów są wszędzie podjazdy, sprawnie można było się przemieszczać. Niestety krok dalej, bo pod Urzędem Miasta St. Warszawy na Placu Bankowym schody. Przed samym urzędem jest przejście dla pieszych i na wprost tego przejścia schody. Zjazdu nie mogłam się doszukać w pobliżu :(